czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 4


Kiedy do moich nozdrzy doleciał zapach świeżutkich naleśników, oczy momentalnie otwarły się na szerokość piłeczek pingpongowych. Chciałam szybkim ruchem zdjąć grubą, ciepłą kołdrę ze swojego ciała, jednak wszystkie siły natury, ludzie i przedmioty są zawsze przeciwko mnie. Zostałam uwięziona w kokonie z kołdry, który prawdopodobnie utworzyłam podczas spania. Śnili mi się kosmici, którzy chcieli mojego mózgu… Chyba chciałam zrobić sobie schron... Ale przejdźmy do rzeczy. Przez dobre trzy minuty, próbowałam wydostać się z pułapki, jednak na marne. Zapach z kuchni coraz bardziej roznosił się po mieszkaniu, a ja na cholerę nie mogłam wyjść z łóżka. Koniec kołdry zjadły chyba krasnoludki. Na szczęście wpadłam na genialny pomysł i kulnęłam się z wyra na podłogę. Pech jednak chciał, że zahaczyłam o kabel od lampki i spadła mi ona na głowę. Cóż, bywa i tak. Czym prędzej pozbierałam się i wyszłam z pokoju kierując się w stronę kuchni. Nie chciałam teraz rozmawiać z Dani o tym, czego dowiedziałam się wieczorem. Ta trudną rozmowę pozostawię sobie na wieczór. Za góra dwie godziny i tak pójdę na rozmowę z ojcem, więc nie ma sensu rozpoczynać dwóch na raz.

Wchodząc do pomieszczenia, zastałam uśmiechniętą od ucha do ucha Dani, siedzącą przy stole i zajadającą naleśniki z czekoladą i truskawkami. – Mmmm, jakie pyszności! Gdzie porcja dla mnie?
- E? Ciasto jest tam – powiedziała wskazując palcem na szary pojemnik, który zładował się na blacie obok płyty z palnikami – Bozia rączki i nóżki dała zrób sobie sama, prosiaku – dopowiedziała z pełną buzią -Ja uciekam na zajęcia, nie dam rady ci już pomóc. Do zobaczenia wieczorkiem – powiedziała szybko i cmoknęła mnie w policzek
- Fajnie, że o mnie pomyślałaś, nie trzeba było się tak fatygować! Hej – odkrzyknęłam za nią.
Szybko doskoczyłam do palników, nabrałam w chochlę trochę ciasta. Wylałam zawartość na chropowatą powierzchnie patelni. Czekałam minutę, dwie a nawet trzy a ciasto jakie rzadkie było, tak jest nadal. No może oprócz tego, że jeszcze bardziej się rozlało bo złączeniu z olejem. No co jest kurwa?! Pomyślałam i właśnie w tej chwili zorientowałam się, że zapomniałam odpalić gaz. Zrobiłam rasowego facepalm’a  wylałam zawartość patelni do kosza. Później, szło mi coraz lepiej. Trzeciego naleśnika chciałam przerzucić z jednej strony na drugą, tak jak w programach kulinarnych, jednak po pierwsze, był on za rzadki a po drugie, nie wyszła mi ta czynność i ciasto wylądowało na mojej sexi piżamce, która składała się z majtek i dużej bluzki taty, którą podkradłam mu z szafy. Koniec końców, na śniadanie zjadłam dwa naleśniki. Jeden z czekolada i truskawkami, a drugi z bitą śmietaną.

Przed dwunastą usiadłam na czarnobiałym fotelu i włączyłam komputer, który leżał tam, gdzie zostawiłam go wczoraj. Weszłam na pocztę, a tam czekał już na mnie e-mail, którego nadawcą był ojciec. Z powodu ciągłego braku telefonu nie mieliśmy innej drogi do komunikowania się, oprócz internetowej poczty. W liście prosił o spotkanie dziś o czternastej w Starbucksie znajdującym się nieopodal lotniska. Była 11:47, przeglądnęłam szybko co i jak na świecie i nagle natrafiłam na stronę z śmiesznymi kotami. Tak mnie wciągnęła, że kiedy ponownie spojrzałam na zegarek w prawym dolnym rogu, umieszczony na pasku start, aż się przestraszyłam. Była 13:23. Miałam piętnaście minut na ogarnięcie się, przypominając, iż byłam nadal w piżamie która była ufajdana od naleśnikowego ciasta i dwadzieścia minut na dojście do umówionego miejsca. Na szczęście nie było to daleko, więc nie myślałam nawet za bardzo o tym, abym się spóźniła. Pochasałam do „swojego” pokoju i wyciągnęłam na ślepo z jednej z reklamówek jakieś rzeczy do ubrania. Padło na szare rurki i dżinsową koszulę. Nie bawiłam się w żadne wielkie makijaże i tego typu rzeczy, ponieważ zwyczajnie w świecie nie było na to czasu. Przemyłam tylko twarz zimną wodą, nałożyłam tusz na rzęsy i troszeczkę pudru na policzki i na moją jedyną pamiątkę po matce. Przeczesałam włosy rękami i już stałam przy drzwiach. Zakładając moje jedyne białe trampki, a dokładnie skacząc na lewej nodze, sprawdziłam jeszcze czy wszystko wyłączyłam. Pięć minut później byłam już w drodze na spotkanie. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam co mu powiedzieć, pomimo tego iż już wcześniej układałam sobie cały scenariusz rozmowy w głowie. Idę na spontan, i będę mówić to, co czuję. Najwyżej palnę jakość głupotę czy coś…

Gdy otwarłam drzwi do lokalu, moje nadejście obwieścił mały dzwoneczek zawieszony przy drzwiach. Szybkim krokiem udałam się w stronę jedynego wolnego stolika, który znajdował się przy oknie z widokiem na drogę. Nie minęło nawet kilka minut, a w drzwiach stanął wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o oliwkowej cerze i bujnych czarnych włosach. Momentalnie na mojej twarzy zagościł uśmiech. Szybko do mnie podszedł, wyściskał i ucałował w czubek głowy. Zawsze to robił. Odkąd tylko sięgnę pamięcią. Byłam jego małą kruszynką, oczkiem w głowie, dla którego mógłby świat przebiec dookoła.
- Tęskniłam… - powiedziałam szeptem w jego granatową marynarkę.
- Ja też kruszynko, ba! Ja umierałem ze strachu po telefonie matki. A tak w ogóle, to dlaczego uciekłaś? Coś się pomiędzy wami wydarzyło?
- huh, to ona ci nie powiedziała? A no tak, przecież ty o niczym nie wiesz. – powiedziałam nie patrząc w jego stronę, ponieważ w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. Nienawidzę płakać. Płacz jest dla mięczaków, a ja taka nie jestem, prawda? Powiedzcie, że to prawda… Tata też nie lubił, kiedy płakałam. Był to bardzo emocjonalny człowiek i widząc łzy swojego dziecka, również zaczynał płakać.
- Katniss, czy ja o czymś nie wiem? – spytał z przerażeniem łapiąc mnie za podbródek, zmuszając mnie abym spojrzała mu w oczy.
- Tak tato! Nie wiesz! O niczym nie wiesz! Nie masz nawet pojęcia co się dzieje w domu, kiedy ty wyjeżdżasz na te swoje delegacje do Ameryki. Pewnie chcesz wiedzieć co się dzieje tak? To ci powiem! Twoja jedyna córka, jest masakrowana przez twoją ukochaną żonę! Tak! Dobrze słyszałeś! – nie wytrzymałam, wybuchłam niczym wulkan w momencie, w którym nikt się tego nie spodziewał.
Przez kolejne dwie minuty ilustrowałam wzrokiem twarz mojego ojca, która momentalnie z uśmiechniętej zmieniła się w skamieniałą.
- Trudno uwierzyć co? Świetnie udaje kochającą matkę, żonę i chuj wie jeszcze kogo! – nie zważałam na swoje słowa, one same wypływały z moich ust – A tak naprawdę jest chora! Poważnie chora. Trudno uwierzyć  tak? Huh, ja też bym nie uwierzyła, gdybym nie doświadczyła tego wszystkiego na sobie. Spójrz tu – wskazałam na swoje oko, próbując zetrzeć puder, który nałożyłam wcześniej aby zamaskować fioletowy placek.
- Kat… Ale jak? Dlaczego? Dziecko! Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej… - mówił półgłosem ojciec, który podszedł do mnie i po raz kolejny tego dnia mnie przytulił. Tym razem, bardzo mocno, bardzo. Miałam wrażenie, jak gdyby bał się, że zaraz ucieknę na drugi koniec świata, a on tulił mnie po raz ostatni. Było to bardzo miłe uczucie. Brakowało mi takiego, rodzicielskiego ciepła.

Przez kolejne sześćdziesiąt minut, rozmawialiśmy na temat choroby mamy, tego co mi zrobiła i o tym, że nie chce do niej wracać. Tato pozwolił mi mieszkać jak na razie u Danielle, ale obiecał kupić mi jakieś mieszkanie na własność tu, w Londynie. Uparłam się, że nigdzie stąd nie wyjadę i na szczęście stanęło na moim. Co do szkoły, to kazał mi szukać, co prawda jest bardzo mało czasu. Jest połowa sierpnia. Może jednak uda mi się coś jeszcze znaleźć. Kwestia pieniędzy tez została wyjaśniona. Tata oddał mi jak na razie swoją kartę, na której znajdowało się około piętnastu tysięcy, które dwa dni temu wpłynęły za skończony projekt z jakąś dużą amerykańską firmą. W późniejszym czasie wyrobi mi własną. Przed 16 tata musiał zbierać się na lotnisko, ponieważ już dzisiaj wracał do domu. Pożegnałam się z nim i ja też skierowałam się w stronę apartamentowca. Ale zanim doszłam do niego, po drodze weszłam do pierwszego lepszego sklepu z telefonami i kupiłam sobie nowiutki sprzęcior.

Gdy stanęłam przed wejściem, nacisnęłam klamkę z nadzieją, że Dani jest już w domu, ponieważ nie chciało mi się szukać kluczy w torbie. Na moje szczęście, przyjaciółka była już w domu. Kiedy weszłam do środka, zdejmując buty poczułam zapach alkoholu. Skierowałam się w stronę salonu, chciałam wejść z gracją i zobaczyć, co może dziać się w ciemnym pokoju  na moim fotelu, na którym było widać dwie głowy. Mój plan jednak szlag trafił, ponieważ znowu runęłam jak długa na podłodze. Momentalnie usłyszałam dwa śmiechy. Jeden, taki bardziej spokojny, zapewne należący do Dani i drugi bardzo donośny, należący do jakiegoś bliżej nieznanego mi chłopaka. Domyślałam się, że to ten koleś z artykułu.
- No i z czego się śmiejecie, pokraki? Pomóżcie mi wstać, bo chyba zrobiłam sobie coś w kolano, a nie brechtacie się. – powiedziałam z oburzeniem
Nagle doskoczył do mnie chłopak, a Dani zapaliła światło. Złapał mnie w talii i podniósł do pozycji stojącej. Oczywiście nic mi się nie stało, ale nie chciało mi się wstawać.
- Dziękuję, nieznajomy – powiedziałam uśmiechając się uwodzicielsko
- Nie ma za co, śliczna  - odpowiedział patrząc prosto w moje niebieskie oczy, swoimi czekoladowymi.
- Ej! Młoda, uciekaj od… a no właśnie! Miałam ci powiedzieć! Proszę, to mój chłopak Liam. Katniss-Liam, Liam-Katniss.
- A no właśnie, fajnie, że chociaż pani Peazer raczyła mi w końcu powiedzieć o swoim związku, który trwa już dwa lata! – powiedziałam przybierając pozę a’la foch.
- Oj, przepraszam! Chciałam poznać was oficjalnie, ale nigdy nie było czasu…
- Mam rozumieć, że przez dwa lata, nie miałaś czasu sprowadzić mnie  i swojego chłopaka w jedno miejsce?
- Tak właśnie! Tak było!
- Mhhhhm, ok.
- To na co macie ochotę, moje panie? Wino? Piwo? A może jakieś drinki? – przemówił w końcu, nasz rodzynek.
- Ja poproszę drinka, jeśli to nie problem – powiedziałam i puściłam oczko w jego stronę.
Dani również dostała drina i przez całą noc Liam dbał o nasze szklanki, które coraz szybciej stawały się puste. Po tych kilku godzinach rozmowy, mogę śmiało stwierdzić, że jest to całkiem sympatyczny kolega. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć z nim wspólny język. Ostatnie co pamiętam z tego naszego trzyosobowego melanżu, to moment w którym wychodził Liam i dał mi soczystego buziaka w usta, czego kompletnie nie rozumiem, jednak można tłumaczyć to ilością alkoholu w jego krwi, tak? Mam nadzieję, że Danielle nic nie widziała. Nie chcę się z nią kłócić, tym bardziej o to, co robię po pijaku. Przed piątą na czworakach doszłam do łóżka i nie zmieniając nawet mojego ubioru na piżamkę, położyłam się spać. 


__________________________________________
końcówka fatalna, no ale dodaję. 
dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. 
d-z-i-ę-k-u-j-ę. ♥
zapraszam do lektury, a później wyrażenia szczerej opinii. 
oliv. xx 

6 komentarzy:

  1. Oj ty no wiesz co mogłaś dać ten sen o krowach a jakiś nudnych kosmitów mi tu wymyślasz (foch) ;p
    Rozdziała spoko ;* z resztom jak zawsze no i to z tymi naleśnikami po prostu genialna jesteś <3
    FNO <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! W końcu jej ociec dowiedział się o wszystkim i nie musi mieszkać z tą okropną kobietą, która śmie nazywać się jej matką.
    Dalej nie mogę się doczekać jak pozna resztę chłopaków! ^^
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! *o* jeju, jak ja kocham, jak Ty piszesz :D Uppss, wyczuwam Latniss albo Kiam :D Mam przeczucie, że Liam zdradzi Dan ^^ A tak ogólnie to jak zawsze, śmiałam się czytając :D Kocham<3
    A tak btw. to patrz i pośmiej się: http://gwiazdunie.pl/harry-styles-i-taylor-swift-slub-za-tydzien-sensacyjne-wiesci/#comment-2170708 ja chyba 20 minut nie mogłam się opanować xD
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział ;* can-we-stop-this-for-a-minute.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie nie nie. nic z tych rzeczy :O + HAHAHAHAHAHAH o mamo. ja sie pytam, kto redaguje te artykuły na gwiazdunie? srający kto na puszczy? + Już wchodzę! :D

      Usuń
  4. Uwielbiam twój styl pisania i skończyłaś w złym momencie. Chce znać reakcję Dan na ten pocałunek i nie mogę się doczekać aż wreszcie pozna 1D. Ogólnie twoja historia bardzo się rozkręca i za każdym razem, gdy tu wchodzę, chce znać ciąg dalszy losów Katniss. Czekam na kolejny z zniecierpliwieniem. :)
    http://letsworkthroughit.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

* CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)
* Liczę na szczerą opinię, i czekam na ostrą krytykę :)
* Jeśli zostawisz link do swojego bloga, w wolnym czasie do niego zajrzę, ale byłabym wdzięczna jeśli zostawialibyście je w podkategorii SPAM :)
* Za wszystkie komentarze, dziękuje z caaaaaaaałego serduszka. :*