piątek, 8 marca 2013

Rozdział 1




Siedzę na starym, zakurzonym łóżku, pewnie miał być to mój pokój... Ale nie interesuje mnie to. Przyjechałam tu tylko i wyłącznie po mój stary czarny zeszyt, który zostawiłam w dniu jej pogrzebu. Zanim jednak wzięłam go, wyszłam i zostawiłam ten cały syf za sobą, postanowiłam odświeżyć nieco pamięć i zaczęłam czytać wszystkie wspomnienia.  W jednej chwili, moje rozgrzane policzki zmieniły się w wodospad łez. Czując zaciskające się gorące ręce na moim brzuchu i przyśpieszony oddech ich właściciela, dałam łzą  jeszcze większy upust niż wcześniej. Nie żałuję swojej decyzji, nigdy jej nie żałowałam... To były łzy szczęścia. Gdybym mogła wrócić się w czasie, to, co zrobiłam tamtego dnia, zrobiłabym o wiele wcześniej. Przewracając kolejne zżółkniałe już od starości kartki zaczynam czytać i mam wrażenie, jak gdyby to wszystko działo się wczoraj…


- Mamo! Nienawidzę Cię! Jak mogłaś mi to zrobić?! Dlaczego!? Jak!? Jak mogłaś podjąć tak poważną decyzję nie rozmawiając o tym ze mną!? – krzyczałam tak głośno jak tylko potrafiłam. W tej chwili zawalił mi się cały świat. Dla zbuntowanej siedemnastolatki przeprowadzka z miejsca, gdzie się wychowała, miała swoich przyjaciół, rodzinę była czymś w rodzaju chłosty dla średniowiecznych ludzi.
- Nie obchodzi mnie zbytnio twoje zdanie smarkulo, a teraz wsiadaj do samochodu i nie rób scen! Ludzie patrzą!
- A ty jak zwykle przejmujesz się opinią ludzi! A co ze mną?! Wiesz, że ja też mam uczucia? Że ja też mam zdolność do przywiązywania się do różnych ludzi i rzeczy? Pomyślałaś, chociaż przez moment o mnie? O własnej córce, którą się nawet nie inte… - nie zdążyłam dokończyć swojego zdania, w zamian za to poczułam straszny ból pulsujący gdzieś w okolicach lewego policzka i pchnięcie w stronę otwartych drzwi samochodu.

         Z samej drogi na lotnisko nie pamiętam nic, chyba straciłam przytomność od tego mocnego uderzenia. Moja jakże kochana mamusia pofatygowała się jednak obudzić mnie  na lotniskowym parkingu. Nie miałam już innego wyjścia jak wsiąść na pokład samolotu lecącego w stronę Irlandii. Był to mój kraj ojczysty, jednak nie czułam się Irlandką. Kiedy tylko skończyłam 5 lat, razem z rodzicami wyjechaliśmy do rodzinnego kraju ojca –Węgier. To właśnie tu poznałam moich pierwszych przyjaciół, to tu mam osiemdziesiąt procent swojej rodziny, to tutaj po raz pierwszy przeklęłam, dostałam swojej pierwszej miesiączki, to tutaj pierwszy raz się zakochałam i poznałam co to miłość, dowiedziałam się co to smutek, radość, zaczęłam swoje zabawy z używkami, przeżyłam pierwszego strasznego kaca mordercę… A teraz to wszystko mam zostawić i wrócić do Irlandii… Jedynym plusem całej przeprowadzki będzie fakt, iż będę bliżej swojej przyjaciółki – Dan. Jest ona Brytyjką, mieszka w Londynie. Poznałyśmy się, kiedy ona była na wakacjach u swojej ciotki – mojej sąsiadki. Pomimo pięcioletniej różnicy wieku, dogadujemy się świetnie, i mam nadzieje, że tak zostanie już na zawsze.
Podczas moich przemyśleń, minęłyśmy odprawę i zajęłyśmy miejsca w maszynie i już za dziesięć minut miałyśmy startować. Byłam obrażona na cały świat, eh, obrażona, to za łagodne słowo. Gdyby można było zabijać wzrokiem, połowa ludności wyginęłaby marnie. Wystarczyło jedno nietaktowne spojrzenie małej dziewczynki siedzącej obok mnie i już mogłam smarkulę zabić.
- No i co się gapisz, mała pizdo? – warknęłam do młodej, a wszyscy ludzie w obrębie dziesięciu metrów spojrzeli się na mnie.
- Kat! Jak ty się zachowujesz, młoda damo?! – krzyknęła matka. Mogę dać sobie rękę uciąć, że gdyby nie ci wszyscy ludzie, już składałabym się na podłodze z bólu. Tak, byłam bita, przez tego zwyrodnialca.
- Nie. Masz. Prawa. Zdrabniać. Mojego. Imienia! – krzyknęłam jeszcze głośniej na matkę niż na dziewczynkę. – Jestem Katniss a dla ciebie PANI Katniss. – powiedziałam dobitnie stawiając akcent na pani. - Nie przypominam sobie, żebym dawała ci pozwolenie na takie odzywanie się do mnie. Po za tym, żebym się ciebie słuchała, musiałabym się w czoło puknąć - Pomimo tego, iż była taka możliwość, że zaraz zapewne dostanie mi się za to, co powiedziałam nie bałam się. Wiedziałam, że przy ludziach nie odważy się na taki śmiały krok. Mama była chora. Miała zaburzenia nerwowe, ale starała się to tuszować w każdy możliwy sposób. Nikt poza mną o tym nie wiedział. Nawet ojciec. Przy ludziach udawała słodką, kochającą mamę, która dba o swoje jedyne dziecko, które cudem urodziła, ale kiedy drzwi wejściowe zamykały się, byłam torturowana bardziej, niż Żydzi podczas II wojny światowej. Zdarzały się też takie sytuacje, kiedy gdyby nie interwencja sąsiadów i pomoc lekarza, nie było by mnie tutuaj. Ale to wszystko oczywiście było tłumaczone bójką w szkole.
- Dziecko drogie! Jak ty się do mnie odnosisz?! Do własnej matki takie słownictwo?! Porozmawiamy w domu!

Tak jak myślałam, nie odważyłaby się uderzyć mnie gdzieś, gdzie są ludzie. Pomimo, że ma nie po kolei w głowie, umie się powstrzymać od rzeczy, które później odwróciły się przeciwko jej. Czasami zastanawiam się, jak takie niedorozwoje mogą mieć tak perfekcyjne dziecko, jakim jestem ja. Może mam o sobie strasznie duże mniemanie, jednak życie z taką matką nie jest proste. Gdybym bała się jej postawić, już dawno jadłabym ziemię, więc to, kim jestem i jaka jestem można zawdzięczać jedynie jej. Przez moje 17 lat życia z takim tyranem, jakim jest moja matka, musiałam nauczyć się być zimną suką. Cała reszta przyszła sama.

Przez cały czas trwającego lotu ani razu nie udało mi się kimnąć. Próbowałam, starałam się z całych sił, jednak moje trudy poszły na marne. W pewnej chwili zrodził się w mojej głowie genialny pomysł. Słynęłam z improwizacji i spontanicznych decyzji, jednak to, co przed chwilą wpadło mi do głowy, przeraziło mnie samą. Dosłownie 15 minut po tym, jak na ekranie w samolocie wyświetlił się komunikat o przymusowym lądowaniu w Londynie miałam wszystko zaplanowane. Pierwszym krokiem planu, było skontaktowanie się z Dan. Wstałam z miejsca i poszłam w jakieś ustronne miejsce czyt. kabina, w której znajdują się walizki. Kiedy byłam już na miejscu, usiadłam w kącie, podwinęłam nogi pod brodę i wystukałam na ekranie telefonu dziewięć cyferek, a później nacisnęłam zieloną słuchawkę. Już po kilku sygnałach odezwał się miły dla ucha, zdyszany głos. No tak, przerwałam jej w treningu.
- Daniiiiiiiiiii!
- Kaaaaaaaat!
- Co robisz, pizdygo tak za pół godziny? – spytałam z nadzieją w głosie.
- Hm, no niech pomyślę... Tak mi się wydaję, że chyba będę tańczyć. Jestem na treningu.
- Dani! Błagam cię! Musisz mi pomóc...
- Kat? Co się dzieje?
- Wszystko wytłumaczę ci jak się spotkamy, ale najpierw musisz urwać się z zajęć i czekać w starbucksie przy lotnisku... Błagam.
- Ugh… Pamiętaj, że zrobię to tylko dlatego, że się o ciebie boje i nie wiem co może ci przyjść do głowy i w ogóle, co ty robisz w Londynie?!
Niestety nie usłyszała odpowiedzi na to pytanie, ponieważ znalazła mnie matka. Najwyraźniej pomyliłam się w obliczeniach i znajdowałam się za blisko niej a kiedy wykrzyczałam imię przyjaciółki, której ona nienawidzi, ponieważ sądzi, że „sprowadza mnie na złą drogę” postanowiła zainterweniować. Wyrwała mi komórkę z ręki, rzuciła na podłogę i zmiażdżyła nogą.
- Mamo! Czy wiesz coś ty narobiła?! Nienawidzę cię! Wszystko złe co mnie spotyka jest przez ciebie, rozumiesz?! Jesteś cholerną, zakałą rodziny, ludzi, a nawet wszystkich istniejących żywych organizmów na planecie. Jesteś nikim, rozumiesz!? – krzyknęłam jej w twarz.
Ona jak gdyby nigdy nic, stała przez chwilę nieruchomo i moim błędem było patrzenie, czy nic jej się nie stało. Zmyliła mnie. Była to jednak bardzo bystra jędza. Jak szybko zastygła w bezruchu, tak szybko się ocknęła i sprzedała mi siarczystego policzka. Przewróciłam się, a ona popchnęła moje bezwładne ciało do schowka. W tej samej chwili po samolocie rozbrzmiał się komunikat mający na celu powiadomienie pasażerów o zapięciu pasów i oczekiwaniu na lądowanie. Gdy maszyna była już na lądzie, ocknęłam się i czym prędzej wybiegłam z samolotu. Mknęłam przez lotnisko i pomimo krzyków tej jędzy a później innych ludzi, wołających o to abym się zatrzymała, nie cofnęłam się ani na chwilkę. Nawet nie obróciłam głowy, aby spojrzeć na nią po raz ostatni. Miałam przy sobie tylko podręczną torbę, w której znajdował się portfel, dokumenty i tablet. Jedyny dorobek, który mi został. Czym prędzej skierowałam się w stronę Starbucksa, zajęłam stolik i czekałam na Danielle.

Po pięciu minutach w drzwiach stanęła kędzierzawa szatynka, o której nadejściu obwieścił malutki dzwoneczek umieszczony przy drzwiach. Od razu rzuciłam się jej w ramiona.
- Kat, co ci się stało na miłość boską?! – krzyknęła z przerażenia lokowata patrząc na moją śliwę pod okiem.
- A jak myślisz? Moja kochana mamusia, chciała się mną zaopiekować. Eh, opowiem ci jutro, jak na razie, mam ochotę napić się kawy, i wziąć gorącą relaksującą kąpiel. Mam nadzieję, że udostępnisz mi kawałeczek łazienki, mały ręczniczek, troszeczkę balsamu kokosowego a później stary materac i malutki kocyk? – powiedziałam robiąc maślane oczka.  
- Głuptasie! Przecież wiesz, że u mnie możesz czuć się jak u siebie, więc nawet nie musisz się pytać. No wiec, zamawiamy kawę, idziemy do mnie, i robimy dzisiaj babski wieczór! Całe wieki cię nie widziałam!
- Dokładnie, to trzy miesiące, dwa tygodnie i pięć dni – wyszczerzyłam się, susząc zęby.
- Wydaję mi się, że ostatni raz widziałyśmy się w maju, w twoje urodziny, więc to było dwa miesiące temu, trzy tygodnie i cztery dni – powiedziała Dan z miną myśliciela.
- Nie, ja obstawiam, że to było trzy miesiące temu, dwa tygodnie i pięć dni!
- Widzisz?! – wskazała na swój telefon, na którym widniało nasze zdjęcie z datą z naszego ostatniego spotkania.
- Jestem zniesmaczona! Ty zawsze wszystko wiesz.. to jest nie fair.. – powiedziałam naburmuszona, z miną wściekłego buldoga.
- Jestem starsza, więc wiem o wiele więcej, niż ty, smarkulo! – przedrzeźniając głos mojej mamy, powiedziała Danielle. – Wygrałam, więc stawiasz kawy!
- Wiesz, że nie mam ze sobą nic, oprócz portfela, nie za bogatego oczywiście, dokumentów, tableta, tego co na sobie, no i ewentualnie paczki chusteczek? 
Mina mojej przyjaciółki, wyrażała w tym momencie więcej niż tysiąc słów.
- hahahahahahahhahahaha, twoja twarz… hahahahah, stało się coś? – mówiłam dławiąc się śmiechem
- Nie? Po prostu w pierwszej chwili, przeraziłaś mnie swoim asortymentem..
- Proszę, nie pytaj.. opowiem ci jutro.- Nie przerywaj mi młoda! ..później, zdziwiłaś mnie tym, że TY, jedna z największych pedantek jakie znam, nie ma nawet zapasowej bielizny na przebranie, ale jakoś sobie młoda poradzimy, musimy! Mamy siebie, a to jest najważniejsze. I właśnie za to kocham, tego pizdygona. Jest ona jedyna w swoim rodzaju, zawsze zajdzie rozwiązanie w trudnej sytuacji. Jest taka kochana.. 

- Dalej! Zbieramy się, bo jestem głodna. Mam nadzieję, że masz coś w lodówce - powiedziałam, po raz kolejny susząc zęby
Dan przewróciła tylko oczami, złapała mnie za rękę, i pociągnęła za sobą, prowadząc do jej apartamentu znajdującego się w pobliżu lotniska.



image



_________________________________________________
pierwszy rozdział za mną. mam nadzieje, że się spodoba. :)
życzę miłej lektury, a potem liczę na jakąś krytykę, czy coś ^^
oliv. xx

19 komentarzy:

  1. No rozdział zajebisty ty pizdygo hahaha ;P poprawiłaś mi humor :D
    FNO <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no przecież już go czytałaś, mózgu haha, ale miło! :*

      Usuń
    2. wiem że czytałam ale se go przeczytałam jeszcze raz ;p

      Usuń
  2. Pizdygo ty moja ;p humor mi poprawiłaś moja mordka się cieszy ;D
    Mówiłam Ci już że masz talent do pisania. Rozdział świetny.Tylko weź czcionkę zmień i na początku trochę powiększ bo źle się czyta,a tak reszta świetna.
    FNO <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostawiłaś na moim blogu o sobie znać, więc postanowiłam, że sobie tu wejdę :)
    No i wchodzę i powiem Ci, że piszesz świetnie *-* Super historia, widać, że będzie ciekawa (zresztą już jest :)), no i co najważniejsze, są chwile dramatyczne i te śmieszne :D Już kocham tego bloga i dodaję do czytanych :)
    Czekam na następny, zapraszam również do mnie:
    can-we-stop-this-for-a-minute.blogspot.com
    xox

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :) Masz bardzo fajny sposób pisania i ciekawy pomysł, czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. a jednak jest ten szablon ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. ty to robisz specjalnie
    foch forever ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostawiłaś link u mnie więc ..jestem! Bardzo mi się spodobało :D czekam nn.
    ____________
    Zapraszam również do mnie:
    angels-city-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. I jak tu zostawić krytykę ?! Po prostu się nie da :) Dopiero zaczynam czytać ale postaram się nadrabiać :D Fajnie się czyta i podoba mi się ta trochę wulgarna dziewczyna ^^

    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń

* CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)
* Liczę na szczerą opinię, i czekam na ostrą krytykę :)
* Jeśli zostawisz link do swojego bloga, w wolnym czasie do niego zajrzę, ale byłabym wdzięczna jeśli zostawialibyście je w podkategorii SPAM :)
* Za wszystkie komentarze, dziękuje z caaaaaaaałego serduszka. :*