wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 12




Nocowałam u Liama. Zawiózł mnie prosto na trening. Mogłabym prosić cię, abyś zrobiła zakupy? Nie ma nic w lodówce, no oprócz światła… Dziękuję! xx 
PS. Proszę, nie rozwal mieszkania, chciałabym mieć do czego wrócić.


Po przeczytaniu wiadomości, zablokowałam i odłożyłam na stolik przed nami białe urządzenie.
- A teraz powiedz panie „nigdy mnie nie podpuszczaj, bo i tak to zrobię”, kiedy przyjadą ci specjaliści od drzwi? – zwróciłam się do Horana po chwili ciszy.
- O kurde! Zapomniałem zadzwonić po jakąkolwiek pomoc. Przepraszam! Kompletnie o tym zapomniałem, jestem totalnym frajerem. – zaczął nerwowo tłumaczyć się niebieskooki.
- Eh, jak tak dalej pójdzie, będziemy musiały spać bez drzwi. – znowu, specjalnie podpuszczałam go, próbując marudzić.
- Nie będzie takiej potrzeby, księżniczko! – zerwał się z miejsca blondyn wyciągając komórkę z kieszeni swoich dżinsów.

Właśnie takiej reakcji oczekiwałam. Kiedy Niall tak zawzięcie rozmawiał, przy czym dreptał z jednego miejsca w drugie, jak gdyby to było jego celem życiowym, zaczęłam przyglądać się jego sylwetce. Fakt, że był w samej koszulce bez rękawów, ułatwiał mi to jeszcze bardziej, pomimo, iż bardzo zadziwiające było to, jakim cudem jeszcze nie zamarzł, zważając na to, iż na dworze było zaledwie pięć stopni. To zdecydowanie za zimno jak na październik! No okej, prawie listopad, ale… ugh. Nieważne. Kiedy już się tak przyglądałam, zauważyłam znaczne zmiany w jego sylwetce od czasu, kiedy się poznaliśmy. Pomimo, iż było to zaledwie trzy miesiące temu, on naprawdę się zmienił. Jego ciało nabrało kształtów. Bicepsy uwydatniły się, co swoją drogą było bardzo seksowne. Zmienił również styl czesania. On, lub również jego fryzjerka. Nieważne kto to zrobił, z grzywką na czole, wyglądał o niebo lepiej, niż z podniesioną. Wyglądał wtedy bardziej chłopięco, tak uroczo. Tak, jak lubiłam najbardziej.
Kiedy po dobrych pięciu minutach dyskutowania, blondyn znowu opadł swoim tyłkiem na kanapę postanowiłam w końcu poprosić go o przysługę, przed tym jednak przedrzeźniając go.

- Horan! Tak namiętnie chodziłeś, że bałam się, iż zaraz może skończyć się to wylądowaniem u sąsiadów na dole! Po za tym, kilometry nadrabiasz słońce? – parsknęłam. – A no i jeszcze jedno, mogłabym cię prosić abyś zawiózł mnie do najbliższego supermarketu? Jest zdecydowanie za zimno, zamarznę, jeśli pójdę pieszo. – próbując wymusić na nim zgodę, moją prośbę okrasiłam jeszcze smutną minką.
- No jasne! Ubieraj kurtkę, buty i śmigamy! – klasnął w dłonie Nialler – zakupy, a w dodatku spożywka, to moje drugie życie!
- Dziękuję! Idź już odpalać to swoje cacko, zamknę tylko drzwi i zaraz będę. – powiedziałam każde słowo z niewyobrażalnym dodatkiem ironii. – Ale wiesz co? Poczekaj… Nie mamy drzwi. – wysyczałam.
- Sama mnie podpuszczałaś, abym je wyważył, więc teraz nie marudź! – powiedział blondyn, który kończąc swoją wypowiedź cmoknął mnie w policzek, dosiadając się obok mnie.

*godzina później*

- Jak myślisz, jak długo jeszcze będziemy tutaj uwięzieni? – zapytałam z nadzieją, na jakąkolwiek sensowną odpowiedź.
- W sumie, to ci kolesie, już dawno powinni tutaj być. – stwierdził chłopak spoglądając na zegar wiszący na równoległej ścianie.
- To samo mówiłeś pół godziny temu!
- Wiem, ja też nie mam ochoty tutaj być. – fuknął Niall.
- A czy ty sam, nie możesz ich wstawić, geniuszu? – zapytałam z nadzieją.
- A czy myślisz, że nie chciałem? Jestem za silny. Uszkodziłem zawiasy, geniuszu. – wyszczerzył się niebieskooki.
- Jeśli Danielle zabije mnie za te drzwi, to cię zabiję, Horan.
- Spokojnie, obejdzie się bez rękoczynów, księżniczko. Obiecuję.
- Lubię, kiedy nazywasz mnie księżniczką. – nieśmiało uśmiechnęłam się, oblewając rumieńcem.
- A ja lubię patrzeć, kiedy się rumienisz. – wziął mój podbródek w dwa palce i podniósł tak, aby twarz znajdowała się na wysokości jego.

Spojrzałam w jego niebieskie oczy. Jego głębokie, piękne, barwą przypominające ocean oczy. Mój świat w tej chwili się zatrzymał. Nie obchodziło mnie nic. Kompletnie nic. Chciałam jak najszybciej przytulić się do niego, pocałować, kopnąć, cokolwiek! Byleby tylko dotknąć jego nieskazitelnej skóry. Ten stan, chyba można nazwać zakochaniem, prawda? To jest zakochanie, czyż nie? Pragnienie za wszelką cenę być przy drugiej osobie, potrzeba odczucia jego dotyku… Podobno człowiek zakochuje się wtedy, kiedy szczęście drugiej osoby jest ważniejsze od niej samej. Czyżbym zakochała się z Horanie już na początku naszej znajomości? Czy to jest w jakiś sposób możliwe?

Twarz blondyna zaczęła się zbliżać, a moje serce tańczyło dziki taniec szczęścia. Nie chciałam pokazywać tego na zewnątrz. Jak na razie, zatrzymam to dla siebie. Jeśli uznam to za stosowne, powiem mu o tym.

Chcąc przyśpieszyć swoje wkroczenie do krainy zwanej niebem rozkoszy, również stopniowo zaczęłam przesuwać twarz w stronę chłopaka. Kiedy moje usta minimalnie natknęły się na pewną przeszkodę i zarazem bramy do raju, w dole kręgosłupa poczułam stado przyjemnych dreszczy, które przeszywały całą powierzchnię mojego ciała.

Kiedy już w końcu miało nastąpić to, na co czekałam tak strasznie długo, nagle jakiś głos nad nami strasznie sapnął, a potem jak gdyby nigdy nic odkrząknął. W ciągu nonosekundy odskoczyliśmy od siebie z taką siłą, że wystarczyłoby tylko, abym siedziała dziesięć centymetrów dalej, a leżałabym na podłodze.

Jak się okazało, był to w końcu jeden, z tych wielmożnych panów, którzy mieli naprawić te cholerne drzwi. Jak zwykle, na gadaniu zeszło najdłużej. Dziwnym trafem, pan „po co pukać, skoro wchodzę nie do swojego mieszkania”, ma córkę, która jest wielką fanką chłopców. Kiedy tylko dostrzegł, że na kanapie siedzi Niall i że to właśnie z nim ugadywał się na tę felerną naprawę, nie obyło się bez telefonu do szczęśliwej dziewczynki, autografach a na koniec doszło do tego, iż to ja musiałam robić zdjęcie temu fagasowi i Horanowi. – Uroki sławy. Szczerze mówiąc, sama długo w takim gównie bym nie wytrzymała.
Sama praca nie zajęła mu więcej czasu niż piętnaście minut. Po skończonej robociźnie, Nialler, „obarczając” się winą postanowił pokazać, jakim jest dżentelmenem i pokryć wszystkie koszty. Kiedy odruchowo spojrzałam w stronę portfela, który znajdował się w  dłoniach Horana, o mały włos kolana mi się nie ugięły. Jaki normalny człowiek nosi taką gotówkę przy sobie? Ah, no tak. On, a raczej cały ten zespół nie jest normalny.

Kiedy drzwi były wreszcie naprawione, bez problemu otwierały się i zamykały, postanowiliśmy wyruszyć na wcześniej planowane zakupy.


*czterdzieści minut później*

- Jeszcze to! – wrzucił do koszyka i tak już przepełnionego słodyczami kolejną paczę żelek Horan.
- Koleś! Ile ty wpierdalasz? – wrzasnęłam na pół sklepu, jednak później tego pożałowałam, ponieważ przykuło to znaczną część klientów.

Plułam sobie w brodę, demaskując Nialla, który tak świetnie krył się przez te kilka minut bycia w tutaj przez fanami. To, co teraz działo się naokoło niego, było istnym szaleństwem! Jednak widząc ten uśmiech, który uformował się z tych jego idealnie gładkich, malinowych ust w sercu dziękowałam za to. Irlandczyk był z reguły bardzo uśmiechniętym chłopakiem, jednak to, co właśnie w tej chwili ma na twarzy, jest czym o wiele lepszym niż uśmiech. Widać, ile frajdy sprawiają takie spotkania z ludźmi, bez których on i reszta byłby nikim. Po dziesięciu minutach, kiedy już wszystkich wyściskał i podpisał każdemu autograf, ładnie przeprosił i wrócił do mnie. W połowie drogi prowadzącej do kas, wesoły Irlandczyk nic nie mówiąc wskoczył w alejkę… z chipsami. No tak, nic dziwnego. Nie zawracając sobie nim głowy, dalej kroczyłam do wyznaczonego celu. Kiedy byłam na miejscu i wypakowałam towar na taśmę, aby kasjerka swobodnie mogła go skasować. Po dwóch minutach, które dla mnie ciągły się jak wieczność, irytujące

*pik*
*pik*
*pik*

ustało, co sygnalizowało koniec towaru. Wyraźnie znudzona starsza pani podała mi kwotę, którą powinnam wpłacić. Podałam jej odpowiedni banknot, nadal wyczekując na blondyna.
- Pewnie znowu zaczepili go fani – przechodziło mi ciągle przez głowę jedno i to samo zdanie.
Mimo wszystko, bałam się jednak, że coś mogło się mu stać. Jeszcze nie wiem co, ale boję się.

 Kiedy po dwóch minutach czekania przy drzwiach, znudziła mi się ta czynność, postanowiłam pójść do samochodu.
- Szkoda, że nie mam kluczyków i zaraz zamarznę, a te siaty wydłużą mi ręce do kostek -  przewijało mi się w myślach.

Kiedy tak stałam, stałam i stałam… Może trzy minuty, może pięć, nie wiem, powoli zaczynałam zamarzać, pomimo, że temperatura była dodatnia.

Nagle ni stąd ni zowąd pojawił się Nialler, niosąc coś w rękach.
- Jeszcze nie wiem co to, ale sprawdzę to – uśmiechnęłam się do siebie w myślach.

 Nie wiem jak on to zrobił, ale przysięgam, jeszcze kilka sekund temu był dosyć daleko… Teraz stał tuż przede mną. Uśmiechnął się tak szeroko, że gdyby nie uszy, uśmiech byłby dookoła głowy.
- Proszę – wręczył mi, słodko uśmiechając się zawiniątko.
- Co to jest?
- W domu otworzysz, teraz niestety muszę odwieźć cię do domu i zbierać się, bo właśnie przed chwilą dostałem telefon od Paula, że ten występ, ten w Nowym Jorku, który mieliśmy odwołany ze względu na Harryego i twój wypadek, będzie za dwa dni, więc już dziś musimy wlecieć, aby jutro rano tam być – powiedział wyraźnie smutny blondyn, prawie na jednym tchu.
- Oddychaj! – zaśmiałam się - dobrze, więc teraz mógłbyś przesunąć się. Chciałabym przejść.
- Poczekaj jeszcze chwilę.
- Na co?
- Ktoś nam wcześniej przeszkodził, prawda? – powiedział to i słodko zatopił się w moich ustach.
Chwilę później, nasze języki toczyły już zawziętą walkę, przepychając się. 
Po chwili oderwaliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza, jednak chciwość blondyna wzięła górę i po raz kolejny cmoknął moje usta. Teraz już bardzo subtelnie, ale strasznie słodko. Kiedy się od siebie odlepiliśmy, przerywanym oddechem, próbowaliśmy łapać powietrze.

Właśnie w tej chwili, właśnie przed sekundą zakończyłam swój pierwszy, prawdziwy, namiętny i chciany z obu stron pocałunek z Niallem.
Chłopak podniósł torby, które położyłam obok bagażnika, zapakował i wsiadł na fotel kierowcy, po czym odpalił silnik i zaczął kierować się w stronę mojego tymczasowego mieszkania.
Ja nadal nie mogąc przyswoić w głowie tego faktu, iż przed chwilą, całowałam osobę, do której coś, w jakiś sposób czuję, jeździłam opuszkami palców po lekko opuchniętych wargach, patrząc przy tym na ciągle uśmiechniętego Horana.




Definitywnie i nieodwoływanie. Zakochałam się. Zakochałam się w Niall’u Horanie. Ale nie, jeszcze mu tego nie powiem...   


________________________________
Jest dwunastka! Dawno mnie tutaj nie było, jednak postanowiłam napisać tutuaj cokolwiek w te wakacje i wiecie co? Mój pisarski bakcyl chyba znowu wraca. Strasznie się cieszę, bo to równa się z kontynuowaniem bloga! yay! :)

Chciałabym straaaasznie przeprosić za tak długą przerwę w dodawaniu rozdziałów, jednak chyba zrozumiecie mnie. Wakacje, swoje sprwy, chęć odpoczynku, takie tam pierdołki. 
Bardzo ogromne dzięki za ponad siedem tysięcy wejść. Nie mam pojęcia, jakim cudem to zrobiliście, ale kocham was. <3 

Mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu, mi osobiście podoba się w nim bardzo mało. Prawie, że w ogóle. Nie zdążyłam sprawdzić interpunkcji, więc tym zajmę się jutro. Nie śpię od ponad 32 godzn, cały ten czas pisałam rozdział! :) Więc jeśli będą jakiekolwiek literówki, błędy to z góry 
PRZE PRA SZAM.

To chyba tyle, miłego czytania!
oliv xx

#kocham #was 


CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)